• Autor:Marek Jan Chodakiewicz

Polska odpowiedzialność?

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Cyberonuca | Już większość się przyzwyczaiła do „polskiej odpowiedzialności" za Holocaust. Najpierw odbyło się to via kuracja szokowa p.t. Jedwabne. A teraz – zgodnie z naszymi ostrzeżeniami i przewidywaniami – dotyczy to gremialnie wszystkiego. Jednym słowem każdy wie, że Polacy to sprawcy (czy współsprawcy) Holocaustu.

Podkreślmy to: w całej operacji chodzi ni mniej ni więcej o całkowitą zmianę paradygmatu. Polacy to już nie ofiary ani obserwatorzy, a sprawcy. Jest to totalna rewizja historyczna, co więcej, jest to negacja dotychczasowych ustaleń czołowych historyków. Mój były promotor z Columbia University, István Deák, skomentował to tak: „Żadna sprawa w literaturze Holocaustu nie jest bardziej obciążona przez niezrozumienie, kłamstwo i czyste rasistowskie uprzedzenia niż stosunki polsko-żydowskie podczas II wojny światowej" (zob. István Deák, "Memories of Hell," The New York Review of Books, June 26, 1997).

Niedawno mój przyjaciel z Kanady przysłał mi trzy cytaty, gwoli przypomnienia, o co chodzi. Leniuchowi nie chce się napisać artykułu z komentarzem. W związku z tym, robię to dla niego. Te jego wynalazki znam już od dawna, podpadają pod mój projekt, który obecnie ciągnę w Do Rzeczy. Mam notatki z tysięcy książek, które przez kilkadziesiąt lat przeczytałem, tak więc komentować będę rzeczywistość w Cyberonucy, podpierając się tymi pracami. Ale dzisiaj pasożytuję na przesyłce kanadyjskiej.

Twórca studiów nad Zagładą, bp. profesor Raul Hilberg był osobą wyjątkową. Znalazł się jako wojskowy amerykański w Niemczech, dostał przydział do zdobytych na III Rzeszy archiwach. Jako pierwszy wykorzystał je do zbadania eksterminacji ludności żydowskiej. Studiował w Columbia University. Gdy bodaj w 1951 r. powiedział swemu promotorowi, że interesuje go ludobójstwo Żydów i chce o tym pisać doktorat usłyszał, że to „pocałunek śmierci" dla jego kariery. Co będzie się zajmować jakimiś tam Żydami. Hilberg się uparł. Napisał dysertację o tym, co chciał, ale kazano mu ją ściąć. Świeżo upieczony doktor znów się uparł, aby ją wydać w całości. Columbia University Press odmówiła, Yad Vashem też, głównie ze względu na to, że temat był rzekomo „kontrowersyjny." Zajęło kilka dobrych lat zanim znalazł się żydowsko-czeski filantrop, który sfinansował publikację i dystrybucję The Destruction of the European Jews (1961) przez malutkie i kiepsko znane wydawnictwo Ivan R. Doe z Chicago.

Kropla drąży skałę. Hilberg był pionierem tematu, który stał się jednym z głównych pól naukowej fascynacji począwszy od lat siedemdziesiątych. Pole to nabrało swojego życia i przybrało barwy oraz odeszło w kierunkach, które coraz mniej podobały się Hilbergowi.

Ten bardzo rzadko zmieniał zdanie na temat tego, co napisał. Początkowo Hilberg stał na stanowisku, że za Holocuast winę ponosi chrześcijaństwo. Dlaczego? Mylna interpretacja monumentalnego dzieła mediewisty Normana Cohna, The Pursuit of the Millenium: Revolutionary Millenarians and Mystical Anarchists of the Middle Ages. Jest to praca o sektach utopinych, proto-anarchistycznych i proto-komunistycznych.

Sekty operowały według przewidywalnego scenariusza. Ponieważ wszelka materia była złem, postulowano konfiskatę własności prywatnej, która miała być pod kuratelą przywódców. Naturalnie wszyscy byli równie oprócz wodza i jego Politbiura, którzy byli równiejsi. Przywódcy bowiem posiedli tajną wiedzę (gnoza), wiedzieli jak rozwinie się historia i proponowali zaprowadzić nas do raju na ziemi pod własną batutą. Aby tam się dostać należało tylko eksterminować tradycyjną elitę: księży, rycerstwo i patrycjat. Ale były też i wariacje w tym temacie. Otóż Cohn opisuje, m.in. sekciarzy z Bawarii i Węgier, którzy do mordu na tradycyjnej elicie dopisali też i program eksterminacji Żydów.

Stąd właśnie Hilberg fałszywie wywiódł swój mylny argument o rzekomej chrześcijańskiej odpowiedzialności za Holocaust. Skrajne postulaty ekstremalnych sekciarzy wywodzących się z chrześcijaństwa tak miały się do nauczania Kościoła Katolickiego, jak chore proto-komunistyczne i gnostyckie fantazje Sabbataja Zvi i jego sekty sabatajczyków miały się do judaizmu. Nadszedł czas na refleksje i Hilberg stonował swój oryginalny argument. Nawet potrafił bronić Piusa XII przed oskarżeniami, że to „Papież Hitlera."

Hilberg na zawsze pozostał solidnym badaczem, przede wszystkim opierającym się o dokumenty wygenerowane przez sprawców. Bardzo nie ufał tzw. „historii mówionej," a już zupełną pogardę odczuwał do „pop-historii." Stąd hilbergowe potępienie takich pop-kulturowych pisarzy jak Daniel Goldhagen i jemu podobnych. Wyszydzał dekonstrukcję i post-modernizm. Opisuje to zresztą w moich Żydzi i Polacy 1918-1955: Współistnienie - zagłada – komunizm (2000).

Zainteresowanie niemieckimi sprawcami i ich pomocnikami sprawiło, że Hilberg rzadko się wypowiadał na temat Polaków per se. Uważał ich częściowo za ofiary, ale również za obserwatorów czy świadków (bystanders) Zagłady. Napisał tak: „Ze wszystkich tubylczych sił policyjnych w okupowanej Europie wschodniej, te w Polsce były najmniej zamieszane w akcje antyżydowskie... Niemcy nie mogli uznawać ich za kolaborantów, dlatego, że w oczach Niemców nie byli oni [policjanci polscy] nawet godni tej roli. A oni ze swojej strony nie mogli przyłączyć się do Niemców w większych operacjach przeciw Żydom czy żołnierzom polskiego podziemia, albo zostaliby uznani za zdrajców przez właściwie każdego polskiego obserwatora. Ich rola w niszczeniu Żydów była więc dlatego ograniczona" (zob. Raul Hilberg, Perpetrators, Victims, Bystanders: The Jewish Catastrophe, 1933–1945, New York: Aaron Asher Books/HarperCollins, 1992, s. 92–93).

I dalej ten że prof. Hilberg: „dla niektórych prawicowych Polaków, którzy zawsze chcieli aby Żydzi wynieśli się [z Polski], deportacje przyszły właściwie jako spełnienie się życzeń. Ale szersze centrum miało bardzie złożone myśli. Polacy wiedzieli, że nie byli grupą faworyzowaną przez Niemców, a zdanie sobie sprawy z tego, że nadszedł kres dla Żydów nieubłagalie powodowało pytanie czy Polacy będą następni w kolejce" (zob. Raul Hilberg, Perpetrators, Victims, Bystanders: The Jewish Catastrophe, 1933–1945, New York: Aaron Asher Books/HarperCollins, 1992, s. 97–98).

I w konkluzji: "Generalnie, w niemieckich dokumentach nie nadmienia się o całej polskiej ludności jeśli chodzi o jej udział w prześladowaniu Żydów i pomaganiu Niemcom. Wprost przeciwnie. Wiele raportów niemieckich zaznacza, że Polacy czują strach o swoje własne bezpieczeństwo po tym jak Żydzi znikną. Istnieją niektóre niemieckie dokumenty, które wymieniają niektórych Polaków, a szczególnie polską policję, kolejarzy, oraz niskiego szczebla pracowników w urzędach niemieckich, ale nie istniała centralna władza polska kolaborująca z Niemcami, taka jaka była e.g., w Norwegii i jej rządzie Quislinga czy we Francji i jej reżimie Vichy. To nigdy nie zdarzyło się w Polsce. Jak w wielu krajach europejskich, istniały polskie jednostki, które bawiły się w wymuszanie z Żydami, ale również istnieli Polacy, którzy pomagali Żydom ryzykując karę śmierci od niemieckiego okupanta. Obie kategorie ludzi były relatywnie małe w porównaniu do generalnej populacji, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że większość tych, którzy przeżyli wojnę przetrwali dzięki polskiej pomocy i ochrony. Moja przyjaciółka, Bronia Klebanski, która jest Żydówką lecz mieszkała po stronie „aryjskiej" i była czynna w żydowskim podziemiu w rejonie Białegostoku raz mi opowiedziała historię jak kiedyś podróżowała pociągiem podczas wojny i nagle mała dziewczynka wskazała na nią i krzyknęła: „Żydówka!" Wszyscy polscy pasażerowie siedzieli cicho i nikt nie powiedział nic aby sprawdzić tę sprawę. Ta opowieść to mały przykład ogólnej praktyki nie-kolaboracji wśród Polaków podczas wojny". (Zob. Interview with Professor Raul Hilberg, June 20, 2005, Internet: http://www.maxveritas.com/pb/wp_1add70b0.html?0.611384753320024).

Also sprach profesor Hilberg. Rewizjonizm nie przejdzie.

Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 8 maja 2020


Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...